Najnowsze wpisy


press ja
Autor: 1984cd
09 stycznia 2010, 17:47

I całe życie coś trzeba komuś udowadniać. Ciągle dowodzić że nie jestem gorsza, a wręcz przeciwnie. W dupę z takim życiem. Jak mi życzyli na święta rozwoju to myślałam że się popłaczę. Nic mnie nie obchodzi żaden rozwój. Chcę się zwinąć i zniknąć. Ta praca mnie przytłacza. Chociaż wszyscy mnie podziwiają i gratulują i zazdroszczą to ja i tak ciągle czuję że to za mało…

I pierwszy raz od dawna mam lenia. Po tygodniu pracy od rana do nocy i po sobocie sprzątania, prania, prasowania, szorowania, odkurzania, depilowania, peelingowania, gotowania i zmywania usiadłam i mam lenia bo nie chce mi się nawet spojrzeć na pracę która nie ma końca. Upiję się dziś. Skoro tu coś piszę to jest mi źle. Bilans chyba i tak jest niezły bo w 2008 napisałam jedną notkę a w 2009 dwieJ Zatem nie jest mi źle aż tak często….

Co nie zmienia faktu że rzygać mi się już na to wszystko chce. Nawet jak sie upijam to myślę tylko o tym , że jak teraz sobie odpuszczę to jutro mam roboty po łokcie. Nie mówiąc już o tygodniu.

I jeszcze weź i cały czas się uśmiechaj! Po zapanowała jakaś cholerna presja na szczęście.

Może i jestem szczęśliwa ale co komu do tego?! I tak nie zrozumieją jak bardzo. Albo powiedzą że udaję. Albo że głupia.

Bardzo już ze mną źle jak nie wiedzę sensu rozmawiania z ludźmi? Poza Lubym. I tak się kisimy w tych naszych radościach i problemach. Tak jest dobrze bo przecież ludziom nie można ufać.

Dziś czuję się jak zarobiona tchórzofretka.

Na basen nie pójdę bo zimno i ślisko. Wczoraj wjechałam na chodnik bo błysnęłam intelektem że w kamienicę lepiej walnąć niż panu w dupę citroena. Do biblioteki nie pójdę bo co ja zrobię w trzy godziny jak to się nigdy nie kończy? Spać nie pójdę bo szkoda czasu. Ciągle szkoda czasu. Wczoraj pół filmu zastanawiałam się czy to ab napewno nie szkoda czasu że poszliśmy do kina a drugie pół filmu żałowałam że straciłam tyle czasu na przejmowanie się tym, że nie ma czasu...

Presja na szczęście.

Nie powinnam zostawać sama bo od razu wymóżdżam…

bilanszenie
Autor: 1984cd
30 grudnia 2009, 12:27

Uprzedzam, że (jakkolwiek często może się tak wydawać)  minionoroczne przypadki nie są ułożone w porządku przyczynowo skutkowym.

·          Pękła mi rura.

·          Zaczęłam pić wodę zamiast innych płynów.

·          Zakochałam się po raz czterdziesty siódmy w moim małym żonku.

·          Dostawałam w piątki różę na maskę autochodu.

·          Nauczyłam się odkurzać tak żeby nie niszczyć podłogi i pozbywać się brudu z każdej szczeliny w łazience.

·          Nie brałam tabletek antydzieciowych.

·          Czepiałam się małego żonka a on to bajecznie znosił.

·          Wyszkoliłam się i nieskromnie uważałam, że wykonuję swoją pracę absolutnie najlepiej jak można.

·          Wysuszyły mi się usta i nie pomaga ani krem z witaminą a, ani wazelina ani okład z innych ust.

·          Dostałam permanentnego wzdęcia brzucha czyli chyba, nieoszukujmysię, przytyłam.

·          Tolerowałam to że się zjadał obgryzając skórki przy paznokciach.

·          Byłam wielkoduszna i wymyślałam coraz to nowe jedzenia.

·          Zgubiłam się w wysokich i nieludzko złowrogich górach.

·          Spowodowałam śmierć paru roślin, największa z nich miała larwy w ziemi, które wgryzły się nawet w doniczkę ale za to najładniejsza wyrosła mi z ziarenek!

·          Miałam trzy siwe włosy.

·          Stresowałam się jak cholera przy każdym ważniejszym wystąpieniu.

·          Urządziłam mieszkanie już właściwie do końca i nauczyłam się dofugowywać.

·          Miałam zawał serca.

·          Hipochondria mi się pogłębiła.

·          Dostawałam wścieku punktualnie na dzień przed okresem.

·          Rozpijałam się wymyślnymi drinkami małego żonka.

·          Zaczęłam malować szpony na winowy kolor.

·          Rzuciłam talerzem ze śniadaniem w ostatniej kłótni i chyba zmądrzałam bo od tego czasu się nie kłócę.

·          Talerz zostawił ślad na mojej czarownej podłodze.

·          Dawałam się ciągać w romantyczne podróże.

·          Nawrzeszczałam na pana od telewizji cyfrowej.

·          Nie dałam się rozgryźć.

·          Trzy razy zostawiłam klucze w drzwiach.

·          Nauczyłam się podstaw księgowości skomplikowanej dla mnie jak różnica miedzy szpadlem a łopatą.

·          Odkryłam dwa romanse wśród osób otaczających i czułam się jak szpieg z jakiejś serialowej krainy deszczowców.

·          Przesiedziałam z nim kupę letnich godzin w krzakach na tarasie.

·          Czekałam i się niecierpliwiłam.

·          Robiłam parę rzeczy wbrew sobie bo nie umiałam odmówić parze głąbów a potem z rozkoszą rzuciłam to zajęcie.

·          Myślałam że jestem najszczęśliwszą kapryśną babą w układzie słonecznym.

·          Dostałam trzech zmarszczek od wyszczerzu.

 

wymyślam
Autor: 1984cd
30 grudnia 2009, 10:14

Myślę sobie że… ta zima kiedyś musi minąć…          

W sumie to guzik mnie obchodzi czy zima czy nie. Bez różnicy. Byle nie w domu. A jak mi się jakaś niedajboże pretensja ulepi to on się od razu zamyka w sobie. I nadciąga chłodny front atmosferyczny. Ubzdura mi się, że szanowny Pan i Władca ma mnie tak troszeczkę, kawałeczkiem, jedną ręką może w dupie i leeeeci... Jak ja go kiedyś miałam w dupie to mu się podobało i latał z wywieszonym jęzorem… Teraz jak go kocham miłością płomienną to on mnie owszem również całym sercem i wielbi i miłuje ale… Konkretów! Jak nie ma miłości bardziej namacalnej to mi od razu szkoda czasu. Leżę i pachnę i mamy czytać książki i iść spać!? Żebyśmy chociaż dziecko mieli to wiedziałabym jaki jest tego wszystkiego sens… Dziecka nie możemy mieć bo piszemy doktorat. Jakby jeden, kurwa, wielki jak mamut i taki bardziej chyba z życia. Ja swój muszę skończyć i wtedy będzie dziecko. A pisać nie mogę bo pracuję. A pracuję bo mamy dwa wielkie kredyty. A kredyty mamy bo się tak kochamy. I chcieliśmy razem. A teraz się okazuje, że było fajnie jak było tajnie. Albo wymyślam.

Albo jesteśmy sobie zbyt bliscy. Paradoksalnie. Kumplujemy się, lubimy i przepadamy za rozmowami i setką wspólnych zajęć. Po których się okazuje, że nie ma już czasu na miłość namacalną. Zatem przyjaźń spowodowała ochłodzenie?

Kręciek.

Dostałam go i nie wiem co z nim zrobić.

znieczynnychwstała
Autor: 1984cd
03 września 2008, 23:04

Jakie to uczucie jak wchodzisz i nie możesz wejść?

Otóż paskudne!

I mnie przyszło doświadczyć tego paskudztwa i to kilka już niestety razy bo mi tu pozmieniali jakieś hasła... Ochotę na pisanie porzucić niełatwo, wlazłam zatem gwałtem... A jakie to uczucie (zwłaszcza zobaczywszy te wszystkie artykuły biurowe na kupie z kwaterami władysławowo gdzie jeszcze wydajesz 5 a zarabiasz 15) to nawet nie warto pisać. A tak było miło… Zanim nadrobię lekturę ulubionych tu człowieków to mi pewnie owa ochota sama czmychnie… Zwłaszcza, że i oni jakoś dziwnie czmychnięci. Trochę sobie zatem popodsumowuję. Bo muszę. Jak za starych, względnie dobrych czasów!

Żyje mi się różnie. Albo kapitalnie albo fatalnie. Nigdy nijako.

Mąż to stworzenie frapujące. Osobnym zawodem powinno się stworzyć takie o niego dbanie, takie mu się przyglądanie i wykonywanie na co tam komu fantazja pozwala. Nie nudziłam się, aż do dziś. Śpi. I śpi.

Jakie to uczucie jak wychodzisz i nie możesz wrócić?

Otóż fascynujące!

I mnie przyszło doświadczać takich fascynacji. I to już ponad rok. Z paniami gadułkami jak się teraz spotkam to już taka jestem do przodu i doradzić mogę i nosa zadrzeć. Ale one mogą wrócić. I niektóre wracają po takich 8 latach a ja tak tu stoję. Stoję ja, bo on- śpi. I śpi.

Dzieci nie mam bo dzieci to kupa szczęścia z przewagą kupy.

Siłę mam w kuchni! Podobno w ścianie.

I tłuszczu przybywa. Jak się śpi.

 

No nie będę nic tu udramacać, ani uromantyczniać, żeby było ciekawiej. Jest!